Mieszkańcy bloków, szczególnie tych starszych, często na co dzień mają do czynienia nie tylko z kuchenką gazową, ale też z piecykiem łazienkowym. Wiedzą przy tym najczęściej, że to właśnie on może być źródłem śmiertelnie trującego czadu. Jeśli jednak wymienili urządzenie na nowe, z zabezpieczeniem przeciwwypływowym, uważają, że są bezpieczni.
Tymczasem nie jest to oczywiste i nie zależy tylko od piecyka. Kuchenka gazowa w aspekcie zatrucia czadem jest bardziej bezpieczna. Uchylenie najbliższego okna podczas gotowania wystarczy. Łazienka jednak często jest pozbawiona okien, a w szczelnym mieszkaniu otwory u dołu skrzydła drzwi łazienkowych nie wystarczą do doprowadzenia odpowiedniej ilości tlenu potrzebnego do całkowitego spalenia gazu. Lokatorzy nie wiedzą też, że podczas kąpieli, gdy działa piecyk, nie należy włączać w mieszkaniu wentylatora, ponieważ jego działanie również osłabia naturalny ciąg spalin w przewodzie spalinowym. Tlenek węgla powstaje wówczas, gdy płomień tzw. świeczki zostanie przytłumiony.
Przewody spalinowe, tak samo jak dymowe i wentylacyjne, należy kontrolować zgodnie z obowiązującymi przepisami. Do tego są upoważnione osoby z odpowiednimi uprawnieniami. W budynkach wielorodzinnych są to zazwyczaj przedstawiciele gazowni, którzy sprawdzają drożność kanałów wentylacyjnych w mieszkaniu i szczelność przewodów gazowych oraz palników – zarówno piecyków łazienkowych, jak i kuchenek. Można by więc przyjąć, że mieszkańcy nie muszą robić nic więcej. Nie jest to prawdą. Nawet najlepsze i najnowsze urządzenie może ulec uszkodzeniu, a drożny w czasie kontroli komin mogą zatkać np. ptaki wijące w nim gniazda. Trzeba więc zwracać uwagę na każdą nieprawidłowość w działaniu piecyka czy kuchenki.
Tak więc nawet najnowsze urządzenia gazowe nie dają gwarancji, że mieszkańcy są całkowicie bezpieczni i nie będą narażeni na śmiertelnie trujący czad. Trzeba też mieć świadomość, co może przyczynić się do jego powstania.