Czasy, gdy drzwi były otwierane za pomocą klucza, powoli odchodzą do przeszłości. Coraz częściej wybieramy zamki, które współpracują z klawiaturami numerycznymi, kartami dostępu czy czytnikami linii papilarnych. Czy te nowoczesne rozwiązania są tylko ułatwieniem dla użytkowników, czy pełnią również funkcje zabezpieczające?
Stosunkowo prostymi konstrukcyjnie rozwiązaniami są szyfratory numeryczne, w których poszczególnym przyciskom na klawiaturze są przyporządkowane cyfry. Wbicie kodu zwalnia zamek drzwi. Jest to rozwiązanie o najniższym poziomie zabezpieczenia.
Kolejnym rozwiązaniem są systemy wykorzystujące identyfikatory (karty, czipy, breloki). Odczytanie danych wymaga zbliżenia identyfikatora do czytnika. Bardziej zaawansowanym rozwiązaniem są aktywne karty zbliżeniowe z własnym zasilaniem, co umożliwia zwiększenie zasięgu nawet do kilku metrów. Oprócz tego spotkamy urządzenia wejściowe odczytujące numery tablicy rejestracyjnej samochodu, jak również piloty emitujące w kierunku czytnika fale radiowe, a także czytniki Bluetooth. Ich zasięg to kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów. Takie systemy oferują średni poziom zabezpieczenia.
Najwyższy poziom zabezpieczeń zapewniają systemy biometryczne, czyli skanery. Wyposaża się je np. w czytnik linii papilarnych, siatkówki czy tęczówki oka, a nawet DNA. Mogą również rozpoznawać twarz i brzmienie głosu. Wielbicieli kina akcji musimy jednak rozczarować: ucięty palec nie otworzy drzwi, ponieważ czytniki są najczęściej wyposażone w funkcję monitorowania temperatury.
Wszystkie opisane rozwiązania oferują poziom zabezpieczenia co najmniej tak wysoki, jak zwykły klucz. Sprawiają, że zamek jest ukryty w skrzydle drzwiowym, a włamywaczowi choćby z tego powodu trudniej się do niego dostać. A jeśli mowa o skanerach: czy jest coś bardziej unikalnego, niż odcisk linii papilarnych czy wzór tęczówki? Jeśli nawet, na pewno nie jest to klucz…